W 1996 roku amerykańskie czasopismo "Bicycling" zaprezentowało smutne wyznania Eda Pavelki, wieloletniego redaktora i autora bardzo wartościowych tekstów o kolarstwie. To, co przedstawił na kartkach "Bicyclinga", wstrząsnęło mną dogłębnie. Zresztą nie tylko mną, a jego artykuł odbił się szerokim echem.
Był niezwykle sugestywny i poparty autorytetem głośnego urologa z kliniki w Bostonie, Irvina Goldsteina. A wnioski były następujące: jazda na rowerze prowadzi do impotencji. Nieszczęsny Pavelka, wielki miłośnik jazdy długodystansowej i ultramaratonów na łamach czasopisma zdecydował się na poważną wiwisekcję własnego życia osobistego.
Przyznał, że rozpad jego małżeństwa wywołał rower, a w zasadzie siodełko, a w zasadzie wpływ siodełka na jego efektywność seksualną. Niewielu facetów zdecydowałoby się na takie wyznanie, a co dopiero publicznie. Artykuł ten zwrócił uwagę wszystkich i od tamtego czasu co raz ktoś wywleka tę starą sensację na nowo.
Mark Twain powiedział, że "trup ożywia gazetę", działa to do dziś dnia, a Goldstein dba o własne publicity i sprawnie pozyskuje nowych pacjentów wieszcząc wszem i wobec, że jeżdżąca rowerem część społeczeństwa wymrze bezpotomnie.
Ba! Bez żadnej satysfakcji z seksu, bo rozochocony popularnością pozwolił sobie nawet wygłosić nawet taką myśl: "rowerzyści dzielą się na tych, których impotencja już dotknęła i na tych, których ona dotknie". Ale siodełka z lat dziewięćdziesiątych to dzięki Bogu przeszłość i cały czas trwają prace nad udoskonaleniem tej części roweru odpowiedzialnej za najważniejsze funkcje naszego organizmu.
W 2006 roku opublikowaliśmy bardzo obszerny raport dotyczący prac innych naukowców doktora Rogera Minkowa z USA współpracującego z doktorem Frankiem Sommerem z Uniwersytetu sportowego w Kolonii. Ten ostatni opracował specjalny pierścień pozwalający mierzyć metodą dopplerowską przepływ tlenu przez męskie genitalia. Na tej podstawie udało się stworzyć całkiem nowe siodła, które Specialized włączył do swojej kolekcji pod nazwą Body Geometry.
W badaniach, przeprowadzonych przez Sommera, które objęły kilkanaście modeli różnych producentów, siodła Fizik wykazały się najgorszymi parametrami. Nastał czas zimnej wojny pomiędzy bastionem tradycyjnego siodlarstwa we Włoszech a pretendentami z USA.
Podczas prezentacji Body Geometry na targach Eurobike zapalczywy amerykański urolog Minkow w czasie swojej prelekcji grubo przesadził. Rzucił się z nożem na ofiarę i zadał jej kilka pchnięć wypruwając... gąbkę, aż poleciały farfocle.
Tego Włochom było za dużo. W odpowiedzi właściciel Fizika, czyli Ricardo Bigolin, włączył do badań zespół naukowców pracujących dla jego marki Selle Royal. Ich wstępny raport porównał siodła z dziurą do średniowiecznych narzędzi tortur, ale później obie strony przestały się zwalczać i skoncentrowały się na dalszych badaniach, dzięki którym możemy jeździć bezpieczniej i wygodniej.
Sommer z Minkowem zaczęli doskonalić kształt i wyścielenie siodeł sportowych, a Włosi rozpoczęli prace nad segmentem, z którego wywodzą się wszyscy sportowcy.
Siodła są popularne
Jak twierdzą sprzedawcy, spora część klientów kupujących rowery rekreacyjne zawsze zadaje to samo pytanie: czy jazda rowerem może wpłynąć na moje zdrowie? Czytaj: czy jeżdżąc rowerem narażam swoje genitalia na niebezpieczeństwo?
Nawet jeśli nie pytają, to pierwsza rzecz, jaką chcą wymienić, jest siodło. Głównie zależy im na olbrzymim, szerokim i jak najbardziej wypchanym gąbką. To pokłosie działań Goldsteina. Potem jest jak zwykle u facetów. Parametry wielkościowe przeważają jakość i sposób użycia materiałów, a przede wszystkim kształt.
Jak wykazały badania przeprowadzone przez Selle Royal, nie ma siodeł uniwersalnych. Siodła muszą uwzględniać dwa parametry: płeć i styl jazdy użytkownika. Siodła Ergogel są serią siodeł zaprojektowanych z uwzględnienie prawdziwych różnic anatomicznych i dopasowanych do stylu jazdy użytkowników, a jeśli sprawie przypatrzeć się dokładniej także i wieku.
W zależności od typu roweru i celów, jakie wyznacza sobie, rowerzysta czy kolarz przyjmuje odpowiednią pozycję nad kierownicą. Specjaliści z Selle Royal wyróżnili kilka stylów jazdy w zależności od kąta nachylenia tułowia względem poziomu.
To jak na razie nic odkrywczego. Mike Burrows opracował dla Gianta taką samą skalę jeszcze w latach 80. ubiegłego stulecia. "Sport" oznacza bardzo niskie pochylenie nad kierownicą. Czego nie robi się w imię aerodynamiki i efektywności pedałowania? 15 st. wymaga dobrego przygotowania obręczy barkowej i wysokiej elastyczności kręgosłupa, bo znaczna część ciała podpierana jest przez ramiona i nogi a siodełko pełni rolę pomocniczą.
"Athletic" to pozycja umiłowana przez jeżdżących w terenie długodystansowców. 30 st. wciąż gwarantuje dużą efektywność, ale nieco wyższa niż "Sport" pozycja poprawia pole widzenia i wpływa na lepszy rozkład podparcia ciała pomiędzy ramionami, nogami i siedzeniem. 60 st. nachylenia przeznaczone jest dla rekreacji, pozycja jest wygodna zwłaszcza na krótkich dystansach i nie wymaga specjalnie dużo gimnastyki. Selle Italia zaproponowała dla tej pozycji nazwę Moderate.
W pełni spionizowana pozycja kręgosłupa "Relaxed" wydaje się najlogiczniejszą postawą dla człowieka. W końcu w jakimś celu ludzie zaczęli chodzić na kończynach... dolnych czy tylnych. Ma ona jednak sporo wad, jednak spróbujcie o tym przekonać okazjonalnych cyklistów.
Badania Selle Royal przyniosły bardzo ciekawe spostrzeżenia związane z tym, jak zachowuje się ciało siedzącego kolarza. Zmiana nachylenia kręgosłupa niesie wielkie zmiany dla części ciała stykających się z siodłem. Rowerzyści młodzi, wysportowani o elastycznym kręgosłupie przy zmianie pozycji na niższą czyli np. z "Relaxed" na "Moderate" albo jeszcze niżej, na "Athletic" czy "Sport", rotują miednice w mniejszym zakresie, bo ich elastyczne kręgosłupy odpowiednio się wyginają.
Mniejsza rotacja miednicy wywołuje słabszy nacisk na okolice genitalne. Starsi rowerzyści i kolarze, ze sztywniejszym kręgosłupem, właśnie przechylaniem miednicy nadrabiają potrzebę silniejszego pochylenia się nad kierownicą, a to wywołuje znacznie mocniejszy nacisk na wrażliwe tkanki. Cykliści z elastycznym kręgosłupem wywierają znacznie mniejszy nacisk na przód siodełka i dlatego zwykle odczuwają komfort na siodłach płaskich.
Kiedy kręgosłup nie pozwala już na tak mocne wygięcie, pochylająca się na siodle miednica silnie obciąża przód siodełka, przez co poważnie uciska okolice genitaliów. Rowerzyści o zesztywniałym kręgosłupie powinni szukać siodeł anatomicznych, które redukują nacisk na sfery genitalne.
Chłopiec czy dziewczynka?
Nikt nie kwestionuje różnic w budowie, prawda? Ale tak naprawdę mało kto zastanawia się dogłębniej, na czym one polegają. Siodło owszem uciska okolice genitalne, ale miażdżenie i ściskanie to wynik nacisku na miękkie tkanki wywołanego przez ciężar ciała za pośrednictwem kości miednicy. To głównie kwestia innej wielkości, rozstawienia i kształtu kości kulszowych. Ponieważ, jak na razie, dzieci rodzą wyłącznie kobiety trudno przypuszczać, że natura nie uczyniła ich miednicy inną niż nasza. Siodło musi być więc dopasowane do płci użytkownika, unisex sprawdzi się tylko u producentów czapek.
Kości kulszowe mężczyzn rozstawione są na 100-136 mm a przeciętnie na 118 mm. Kobiece rozstawione są nieco szerzej, bo 112-148 mm ze średnią wynoszącą 130 mm. Wynika z tego, że przeciętnie różnice w szerokości ustawienia kości, na których normalnie siedzimy wynoszą 12 mm.
Kształt kości kulszowych można porównać do ułożenia płóz w sankach. Są one wygięte w łuk i skierowane są ku sobie, zatem wraz z obrotem miednicy do przodu ich rozstaw jest coraz mniejszy. Im niższa pozycja nad kierownicą tym mniejsza u kobiet i mężczyzn różnica w rozstawie kości kulszowych .
W niskiej, aerodynamicznej i dynamicznej pozycji nad kierownicą "Sport" czy "Athletic", kobiety i mężczyźni opierają się na kościach oddalonych od siebie na tę samą odległość. Kiedy miednica wraca do bardziej spionizowanej pozycji np. "Moderate" różnica pomiędzy szerokością kości kulszowych u kobiet i mężczyzn wynosi 6 mm.
Zagadnienie urasta do rangi problemu dopiero w wyprostowanej pozycji "Relaxed". Tu różnica osiąga swoje maksymalną wartość 12 mm, a tym samym ucisk miednicy na wrażliwe tkanki, naczynia i nerwy jest największy. Ale sportowcy i atletki nie powinni się za bardzo cieszyć. W pochylonej pozycji większość masy spoczywa na środku siodła naciskając na genitalia.
Nie trzeba chyba naszym czytelnikom tłumaczyć różnic w budowie anatomicznej dziewcząt i chłopców? W razie potrzeby odsyłamy do rodziców. Różnice wewnętrzne są nie mniej spektakularne. Naczynia krwionośne oraz nerwy biegną w inny sposób. U mężczyzn ułożone są równolegle i wprowadzone do penisa, u kobiet zbiegają się ku pochwie. Logicznym jest to, że w związku z tym wierzch siodła musi być ukształtowany inaczej. Tzw. "siodła z dziurą" w męskiej wersji powinny mieć wgłębienie o szerokości co najmniej 35 mm szersze niż w wersji kobiecej. Zatem trudno powiedzieć o siodle unisex anatomiczne.
Wyraźnie widać też, że gdy pochylenie nad kierownicą maleje, czyli zwłaszcza w rowerach miejskich, siodło dla kobiet musi być zupełnie inne.
Chłopaki nie płaczą
Oględnie mówi się o tym: dyskomfort. Czasem bardziej obrazowo: drętwienie. Co bardziej bezkompromisowi przyznają się też do kłopotów w oddawaniu moczu. Zwykłe siodła uciskają naczynia krwionośne, przez co zawartość tlenu w genitaliach siedzącego na siodełku faceta spada poniżej 40 proc. stanu przed obciążeniem siodełka!
Po kilku minutach ciało rowerzysty zaczyna przystosowywać się do tego stanu i pompuje w ten rejon więcej krwi, co przekłada się na zwiększone stężenie tlenu w okolicach genitalnych, jednak niestety nie przekracza 70 proc., a zatem wciąż poniżej poziomu gwarantującego zdrowy poziom.
"Siodła z dziurą" pozwalają znacznie poprawić wyjściowe dane ponieważ ucisk na arterie jest od początku znacznie mniejszy. Poziom tlenu w genitaliach jest zredukowany o 35 proc. do poziomu 65 proc. natlenowania bez ucisku siodełka. I ponownie po 20 minutach siedzenia, mechanizmy obronne organizmu regulują przepływ krwi tak, że utlenowanie poprawia się, ale tylko do dolnego poziomu zapewniającego zachowanie zdrowia.
Siodła Lookin z Royalgelem wymagają zaledwie pięciu minut, ażeby naczynia krwionośne dostosowały się do ucisku. Po tym czasie utlenienie poprawia się w porównaniu do "siodła z dziurą", by po dwudziestu minutach osiągnąć poziom 80 proc. stanu spoczynkowego bez siedzenia na siodełku. Jak wykazują badania Selle Royal, siodła Ergogel po 20 minutach jazdy na siedząco natleniają genitalia mocniej niż w stanie spoczynku! Te same założenia projektowe i znajomość anatomii była wykorzystana podczas projektowania siodełek Respiro.
Siodło jest jeszcze trudniej dopasować niż buty narciarskie. Co gorsza, większość z nas szuka czegoś zupełnie innego, powodem są różnice i odmienność osobnicza.
Nie dalej niż przed kilkunastu minutami rozmawialiśmy o rowerze w aktualnym teście. Wyraziłem swoje przerażenie siodełkiem w nim zamontowanym, które skutecznie pozbawiło mnie przyjemności z jazdy. Dwaj inni testerzy potwierdzili moje zdanie dorzucając jeszcze inne opisy męki. Po czym przeszliśmy do magazynu po coś.
Ja dotknąłem znienawidzonego potomka Flite'a, a oni mojego ulubionego płaskiego jak deska Fizika. Mówiliśmy o różnych siodłach! A nieporozumienie wynikło z tego, że testujemy równocześnie kilkanaście rowerów.
Rozmaitość siodeł na rynku powinna ośmielać do prób poszukania optymalnego rozwiązania. Okazuje się, że komfort to jedyny skuteczny probierz "prozdrowotności" siodeł. Nie należy się godzić na rozwiązania niezdrowe i niewygodne, bo jak wskazują badania, jest to wysoce niebezpieczne. Istotne jest także to, że jednym odpowiada taki, a innym inny kształt siodła. Wnioski wysunięte przez Selle Royal na pozór mogą wydawać się przesadne. Ale śmiem twierdzić, że Włosi poszli nie dość daleko.
Każdy tyłek jest inny: męski, damski... każdy. Trzeba szukać idealnego siodła, bo ono istnieje, trzeba je tylko znaleźć i przykręcić do roweru.
źródło: BikeBoard